STASIMON I - KRÓL EDYP - SOFOKLES

Chór
Na kogóż wskazał delfickich głos skał?
Kto strasznej zbrodni krwią ręce swoje zlał?
Niechby szybkim pędem koni,
Co cwałują w chmur tabunie,
Uszedł on pogoni!
Bo Apollo wnet nań runie
Z błyskiem, gromem, burzą,
I niechybne wnet Erynie grozie tej przywtórzą.
Więc z Parnasu śnieżnych wichrów głos błyszczący padł,
By przestępcy ukrytego badać wszędzie ślad,
On jak buchaj w dzikim lesie
Raz postoi w ciemnych grotach,
To znów w skale jary rwie się
W omylnych obrotach.
Od wyroczni w środku ziemi w dalsze pomknie sioła,
Ale słowo wciąż jej żyje i krąży dokoła.
Straszną, o straszną wróżbiarz budzi trwogę,
Słowom przywtórzyć ni przeczyć nie mogę.
Błądzę wśród obaw; i błądząc, już nie wiem,
Między Labdakidów rodem
A synem Polybosa cóż gniewu zarzewiem,
Co mogło być walki powodem.
Wieść o tym milczy. Po cóż bym więc ujął Edypa ja sławy
Jako mściciel ciemnej sprawy?
Zeus i Apollo przenikną człowieczych dusz ciemnie,
A fałszywy sąd tego, który by nade mnie
Stawiał wróżbiarza. Bywa, iż posiędze
Mąż jeden więcej mądrości.
Lecz nie przywtórzę mu nigdy, aż prawda na jaw nie dobędzie.
Bo gdy potwór skrzydlaty w grodzie naszym gości,
Stanął mąż i wyzwolił, i zagoił rany;
Nie dozna on mojej przygany.