DZIADY - Streszczenie, Charakterystyka, Opracowanie - Streszczaj się z nauką

Spis Treści:

DZIADY - CZĘŚĆ DRUGA (II) - CZAS I MIEJSCE AKCJI - ADAM MICKIEWICZ

Akcja Drugiej Części Dziadów autorstwa Adama Mickiewicza ma miejsce na cmentarzu w budynku przycmentarnej kaplicy. Kaplica jest zamknięta, wszystkie światła i świece zgaszone, na środku stała trumna. Pod koniec tej drugiej części utworu zgromadzenie na obrzędzie Dziadów wieśniacy wychodzą z budynku kaplicy wyprowadzając pasterkę, za którą podąża mara. Wspomniane są również wydarzenia z domostwa złego pana i z jego sadu.

Czas akcji nie jest dokładnie znany. Wiadomo, że wydarzenia rozgrywają się porą nocną, mamy między innymi takie opisy czasu akcji jak: blask księżyca wpadający do wnętrza kaplicy, ciemność. W pewnym momencie dowiadujemy się, że jest już północ, a na końcu utworu kiedy pojawia się mara padają słowa z których można wnioskować iż zbliża się świt - słyszymy o pianiu koguta i o tym, że jest już grubo po północy. Jeżeli chodzi o właściwy czas akcji to należy uwzględnić, że obrzęd Dziadów wywodząca się od pogańskiej tzw. uroczystości kozła odbywała się dwa razy do roku jesienią i wiosną. W tym przypadku jednak gdybyśmy powiązali drugą część dziadów z innymi częściami utworu Mickiewicza doszlibyśmy do wniosku, że akcja toczy się w Dzień Zaduszny (czyli pierwszy dzień po Wszystkich Świętych), a więc jesienią 2 listopada. Przy takim założeniu możliwe jest nawet podanie dokładnej daty, a mianowicie iż wydarzenia mają miejsce w roku 1821.

DZIADY - CZĘŚĆ DRUGA (II) - OPIS POSTACI, CHARAKTERYSTYKI - ADAM MICKIEWICZ

Guślarz

Guślarz przewodzi obrzędowi Dziadów, jest przywódcą chóru wieśniaków i wieśniaczek, jest nie jako mędrcem tłumu, który podejmuje decyzje i rozmawia ze zjawami. Pozostali zgromadzeni jedynie wtórują mu, powtarzając jego słowa. Wyrażona zostaje w ten sposób aprobata dla działań podejmowanych przez Guślarza. Wzywa zjawy, wypytuje co je dręczy, oferuje im pomoc – modlitwę i pożywienie. Wykonuje wszelkie niezbędne czynności mające na celu wywołanie dusz takie jak: zapalenie garści kędzieli, zapalenie wódki w kotle, trzymanie laski z wiankiem i zapalenie świętego ziela, rozrzucanie maku i soczewicy w rogach kaplicy. Otwiera i zamyka uroczystość Dziadów.

Zjawy:

Duchy lekkie – reprezentowane są przez aniołki dwojga dzieci Józia i Rózia. Dzieci te wiodły na ziemi beztroski żywot. Józio biegał i skakał po polach, zbierał kwiatki dla Rozalki, wszystko co zrobił było cacy i pięknie, Rózia stroiła tylko lalki. Dzieci zmarły w młodym wieku, nie znały trosk życia dorosłych przez co nie mogą trafić do nieba. Proszą o dwa ziarenka gorczycy. „Bo kto nie doznał goryczy ni razu, ten nie dozna słodyczy w niebie.”

Duchy pośrednie – reprezentowane są przez ducha Zosi. Była to młoda, piękna dziewczyna, była najpiękniejsza we wsi. Była jednak zbyt skoncentrowana na sobie, gardziła chłopcami któży się do niej zalecali, nie chciała wyjść za mąż. Odtrącił:
Oleśa – który za pocałunek nie chiał jej ofiarować parę gołąbków.
Józia – który dał jej wstążke
Antośa – który oddał jej serce.
Wyśmiewała się z nich. Była pasterką. Zmarła w wieku dziewiętnastu lat. Nie popełniła żadnych większych grzechów, jej życie było prawie bez wad poza tym, że była zbyt skupiona na sobie. Mówiła o sobie: „Żyłan na świecie; lecz, ach! nie dla świata!”
Gdy przychodzi jako zjawa również wygląda pięknie, ma kraśny (czerwony) wianek na głowie, ubrany jest w białą szatę, jej włosy powiewają na wietrze. Przychodzi w towarzystwie baranka i motylka, którego nie jest w stanie uchwycić. Guślarz nie jest w stanie jej pomóc gdyż na jej życzenie by chłopcy pochwycili ją i sprowadzili na ziemię ulatuje im na wietrze. Jak mówi „Kto nie dotknął ziemi ni razu, Ten nigdy nie może być w niebie.” Jednak wedle spisanych wyroków za dwa lata ma trafić do nieba.

Duchy ciężkie – reprezentowane są przez widmo złego pana. Był on właścicielem wsi w której odbywa się akcja utworu. Na Litwie panował wtedy utwór feudalny, a panowie mieli szeroki zakres władzy nad poddanymi im wieśniakami, której dodatkowo często nadużywali. Jak się dowiadujemy z relacji ptaków: Kruka i Sowy był on bezlitosny dla ludzi. Nie okazał miłosierdzia dla młodzieńca, który nie jedząc nic przez trzy dni zerwał u niego w sadzie jabłka. Pan poszczuł go psami, a następnie kazał schłostać. Nie okazał również litości dla wdowy z dzieckiem,  która prosiła o zapomogę w noc wigilijną – rozkazał swojemu ochroniarzowi przepędzić ją, kobieta ostatecznie zmarła z wyziębienia nie mogąc znaleść noclegu. Widmo włóczy się teraz nieustannie po świecie uciekając przed słońcem, dręczone jest ciągłym pragnieniem i wiecznym głode. Nie chce nawet dostać się do nieba, woli zostać jak najszybciej potępiony gdyż od obecnej sytuacji dużo bardziej woli znosić męki w piekle. Nie chce dłużej przebywać wśród duchów nieczystych. Jego ciało jest ciągle rozszarpywane przez drapieżne ptaki – symbolizują one poddanych dla których zły pan nie miał litości za życia. Gdy Guślarz na jego prośbę ofiaruje mu pożywienie jest ono natychmiast rozchwytywane przez ptaki i nie trafia do Guślarza. Widmo odchodzi z niczym gdyż „Kto nie był ni razu człowiekiem, Temu człowiek nic nie pomoże.”

Inne postacie to: Kruk (młodzieniec, który został poszczuty pasami), Sowa (wdowa, której nie pomógł „zły pan”),  Starzec (pomaga Guślarzowi, np. podaje kocioł), Chór ptaków, Chór, mara (widmo, które pojawia się na końcu obrzędu – jest już późno po północy, słychać pianie koguta – wpatruje się jedynie w pasterkę. Jest często utożsamiany z Pustelnikiem z IV Części Dziadów).

autor: Michał Ziobro

DZIADY - CZĘŚĆ DRUGA (II) - PLAN WYDARZEŃ - ADAM MICKIEWICZ

1. Rozpoczęcie uroczystości Dziadów przez Guślarza w przycmentarnej kaplicy.
2. Pojawienie się duchów lekkich: Józia i Rózia.
3. Ofiarowanie aniołkom dzieci dwóch ziarenek gorczycy. Waga cierpienia w życiu człowieka.
4. Pojawienie się widma złego pana .
5. Pojawienie się kordonu ptaków, które wyrywają pożywienie ofiarowane zjawie złego pana.
6. Historia Kruka i Sowy o przeszłości złego pana.
7. Niemożność pomocy widmu złego pana. Efekt braku miłosierdzia.
8. Zjawienie się ducha pośredniego: dziewczyny Zosi w towarzystwie baranka i motylka.
9. Samotność Zosi jako efekt gardzenia uczuciami innych.
10. Przepowiedzenie Zosi, że za dwa lata trafi do nieba.
11. Niespodziewane pojawienie się mary, która nic nie mówi, jedynie wpatruje się w pasterkę.
12. Wyprowadzenie pasterki z kaplicy – widmo podąża za dziewczyną.

DZIADY - CZĘŚĆ DRUGA (II) - STRESZCZENIE SZCZEGÓŁOWE - ADAM MICKIEWICZ

Utwór rozpoczyna się cytatem z dramatu Shakespeare’a „Hamlet”:

„Więcej jest rzeczy w niebie i na ziemi,
aniżeli się marzy w waszej filozofii”.

Następnie pojawia się tajemnicza, wprowadzająca niepokój wypowiedź chóru:

„Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?”

Jest listopadowy wieczór. Guślarz nakazuje zamknąć drzwi cmentarnej kaplicy i zgasić wszystkie światła, a następnie stanąć do okoła trumny. Wzywa „czyścowe duszeczki!”, które wedle dawnych wierzeń ludowych odbywają pokutę na ziemi: w powietrzu, wodzie, ogniu i w ziemi – w zależności od stopnia grzeszności. Rozpoczyna się uroczystość Dziadów. Zebrani przygotowali dla dusz czyścowych jałmużnę, pacierze i jedzenie. Guślarz, który przewodzi uroczystości zapala garść kędzieli. Następnie ponawia swoje wezwanie skierowane do dusz czyścowych (w tym przypadku wzywa dusze lekkie), wtóruje mu chór słowami:

„Mówcie, komu czego braknie,
Kto z was pragnie, kto z was łaknie.”

Nagle pod sklepieniem kaplicy pojawiają się dusze dójki dzieci – Józio i Rózia (symbolizują one duchy lekkie).

„Trzepioce się dwoje dzieci.
Jak listek z listkiem w powiewie,
Kręcą się pod cerkwi wierzchołkiem;
Jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie,
Tak aniołek igra z aniołkiem.”

Aniłki zwracają się do swojej mamy (jedna ze zgromadzonych wieśniaczek), mówią, że żyją teraz w raju. Co prawda nie brakuje im tam niczego, cały dni spędzają na zabawach, dręczy ich jednak nuda (troska z braku dopełnienia, ustalenia losu) i trwoga (niepewność zbawienia wiecznego). Zamknięta jest dla nich droga do nieba. Nie potrzebują słodyczy, ani modłów, które oferuje im Guślarz – jak tłumaczą zbytkiem słodyczy i swawoli (Józio skakał tylko po polach i zrywał kwiatki, a Rózia stroiła lalki) na ziemi są teraz nieszczęśliwi. Jedyną rzeczą o którą proszą są dwa ziarnka gorczycy gdyż:

„Kto nie doznał goryczy ni razu,
Ten nie dozna słodyczy w niebie.”

Guślarz ofiaruje duszyczkom dwa ziarnka gorczycy i każe im odejść z Bogiem. Zbliża się północ. Guślarz nakazuje pozamykać drzwi na kłódki, a nastepnie zapalić postawiony na środku kocioł wódki smolonym pękiem łuczywa. Gdy starzec zapala wódkę, Guślarz wzywa najcięższe dusze, które wyobrażane są jako postacie pośrednie między duchem, a ciałem materialnym, coś w rodzaju cienia. Są one przykute do ziemi łańcuchem zbrodni. Za oknem słychać kruki, sowy i orlice oraz głos wołający by pozwoliły mu przejść pod kaplicę. Guślarz zauważa upiora – w gębie ma dym i błyskawic, oczy świecą mu się jak węgle w popiole, włos ma rozczochrany. Guślarz uchyla całunu gdyż wedle wierzeń ludowych duch potępiony nie mógł wejść do wnętrza poświęconej kaplicy. Widmo pyta zebranych czy go nie rozpoznają. Przedstawia się jako nieboszczyk pochowanego przed trzema laty pana do którego należała wioska w której mieszkają (w czasach, których rozgrywa się akcja na Litwie panował ustrój feudalny, panowie mieli wtedy zwykle szeroką władzę nad poddanym ludem chłopskim, której często nadużywali). Widmo złego pana błąka się po całej  ziemi uciekając przed słońcem, doznaje wiecznego głodu i jest rozszarpywane przez żarłoczne ptaki (symbolizują one dusze grzeszników). Jego męki nie mają końca. Guślarz pyta widmo co mu jest potrzebne aby jego dusza uniknęła katuszy i mogła dostać się do nieba. Widmo jednak tłumaczy, że nie chce iść do nieba, chce tylko jak najszybciej uwolnić swoją duszę z ciała by położyć kres jego wiecznej tułaczce po ziemi wśród innych dusz nieczystych. Woli by jego dusza zostąła potępiona – lepsze od obecnej sytuacji będą dla niego męki w piekle. Całymi dniami widzi ślady swojego dawnego pełnego uciech życia, cierpi z pragnienia i głodu.  Prosi o kilka kropel wody i dwa ziarnka przenicy. Pojawia się korowód czarnych ptaków nocnych, które są dawnymi sługami złego pana. Tak jak on nie okazał im kiedyś litości tak one teraz nie mają litości dla niego. Wyrywają mu jadło i napoje (nawet z ust i wątroby), a gdy to się skończy rozszarpują jego ciało.
Pierwszy z ptaków, Kruk wspomina jak niegdyś nie mając nic przez trzy dni w ustach zerwał kilka jabłek z sadu złego pana (który dawniej uznawany był podobnie jak lasy za dobro gromadne), a ten poszczuł go psami jak wilka. Następnie pojmanego nakazał przywiązać do słupa i zchłostać wiklinowymi kijami. („zbito dziesięć pęków łozy”). Następnie wypowiada się Sowa, która wspomina mroźny dzień  Wigilii gdy stała pod bramą złego pana z dzieckiem na rękach, jej mąż zmarł, w domu miała chorą matkę, a córka została wzięta na dwór tegoż pana jako służka wbrew woli rodziców. Pan, który nie chciał by przerywano mu ucztę nasłał na nią swojego ochroniarza (dawniej „hajduka”), który wepchnłą ją z dzieckiem w śnieg. Kobieta nie mogąc znaleść noclegu zmarła tamtej nocy z wyziębienia. Okazuje się, że nie ma żadnego sposobu by pomóc widmu złego pana, gdyż wszelkie pożywienie jakie otrzymuje zostaje natychmiast rozszarpane przez ptactwo.

„Bo kto nie był ni razu człowiekiem,
Temu człowiek nic nie pomoże.”

Guślarz nakazuje mu więc odejść, sam zaś bierze na koniec laski wianek, zapala święcone ziele i unosząc je do góry, wzywa duchy pośrednie – żyły na ziemi bez wad jednak były zbyt sukpione na własnej osobie. Wtem zjawia się duch młodej, pięknej dziewczyny Zosi jest ubrana w białą szatę, jej włosy powiewają na wietrze, ma czerwony wianek na głowie. Pojawia się w towarzystwie baranka, do okoła niej lata motylek.
Dziewczyna prowadziła za życia beztroski żywot, była najpiękniejsza we wsi. Gardziła jednak uczuciami wielu chłopców: Oleśa(ofiarował jej parę gołąbków w zamian za pocałunek), Józia (dał jej wstążkę), Antosia (oddał jej swoje serce).  Była znana w całej wiosce z tego, że nie chciała wyjść za mąż. Zmarła w wieku dziewiętnastu lat nie znając ani trosk, ani szczęścia. Jak mówi „żyłam na świecie”, ale „ nie dla świata!”. Dziewczyna po śmierci czuje się samotna, powiewa nią wiater i nie wie czy jest z tego czy z tamtego świata.  Nie może się dostać ani do nieba, ani stanąć na ziemi. Guślarz oferuje jej modlitwę lub słodycze, ta jednak tłumaczy, że niczego nie potrzebuje. Prosi jedynie by jacyś chłopcy przyciągneli ją na ziemię by mogła z nimi chwilkę poigrać. Stwierdza, że:

„Kto nie dotknął ziemi ni razu,
Ten nigdy nie może być w niebie.”

Nie można jej jednak pochwycić, za każdym razem wymyka się z rąk wieśniaków unoszona podmuchem wiatru. Guślarz jednak pociesza ją, że za dwa lata trafi do nieba. Następnie prosi by odeszła w pokoju.
Guślarz rzuca garść maku, soczewicy w każdy róg kaplicy i wzywa wszystkie pozostałe duchy. Gdy ma już zakończyć uroczystość nagle zjawia się jakaś mara. Widmo zbliża się do pasterki uczestniczącej w obrzędzie. Wpatruje się w nią, wskazuje na jej serce. (Jeżeli widmo jest tą samą postacią co Pustelnik w IV części Dziadów to pasterka jest jego ukochaną, nazywa się Maria).  Jest zjawą umarłego, który popełnił samobójstwo (wynika to z części IV Dziadów). Guślarz pyta się mary czego potrzebuje by dostać się do nieba czy poczestunku czy  modlitwy. Ta jednak nic nie odpowiada. Guślarz nakazuje więc by widmo odeszło. Ono jednak ani nie odchodzi ani nic nie mówi. Guślarz straszy go przekleństwem i kropi święconą wodą. Próbuje wypędzić go  do lasów i na rzeki tak by nie szkodziła ludziom. To jednak nic nie pomaga pyta pasterki czy zna tą osobę i dlaczego się tak w siebie wpatrują. Zapala gromnicę i bezsilnie próbuje przepędzić marę. Wkońcu wynoszą pasterkę z kaplicy, duch zmarłego podąża za nimi.  „Gdzie my z nią, on za nią wszędzie.”

autor: Michał Ziobro

DZIADY - CZĘŚĆ TRZECIA (III) - STRESZCZENIE SZCZEGÓŁOWE - ADAM MICKIEWICZ

ADAM MICKIEWICZ „DZIADY CZ. III”

III część „Dziadów”, najsłynniejszego dramatu romantycznego autorstwa Adama Mickiewicza, rozpoczyna się osobistą dedykacją poety do jego towarzyszy wspólnej niedoli, tj. członków Towarzystwa Filomatów i Filaretów, razem z nim zesłanym wgłąb Rosji:
„Świętej pamięci Janowi Sobolewskiemu, Cypryanowi Daszkiewiczowi, Feliksowi Kołakowskiemu, Spółuczniom, spółwiężniom, spółwygnańcom; za miłość ku ojczyżnie prześladowanym, z tęsknoty ku ojczyżnie zmarłym w Archangielu, na Moskwie, w Petersburgu, Narodowej sprawy Męczennikom poświęca Autor”.

W dalszej kolejności pojawia się rozbudowany wstęp pisany prozą, zawierający objaśnienia historyczne, pozwalające pojąć sens dalszej części tegoż dzieła: „Polska od pół wieku przedstawia widok z jednej strony tak ciągłego, niezmordowanego i niezbłaganego okrucieństwa tyranów, z drugiej tak nieograniczonego poświęcenia się ludu i tak uporczywej wytrwałości, jakich nie było przykładu od czasu prześladowania chrześcijaństwa. Zdaje się, że królowie mają przeczucie herodowe o zjawieniu się nowego światła na ziemi i o bliskim swoim upadku, a lud coraz mocniej wierzy w swoje odrodzenie się i zmartwychwstanie. Dzieje męczeńskiej Polski obejmują wiele pokoleń i niezliczone mnóstwo ofiar; krwawe sceny toczą się po wszystkich stronach ziemi naszej i po obcych krajach”.

Mowa więc również o carze Aleksandrze oraz o jego najwierniejszym zauszniku, senatorze Nowosilcowie, który został namiestnikiem w Królestwie Polskim. To właśnie Nowosilcow dokonał surowych represji na młodzieży litewskiej – te nie ominęły także samego Mickiewicza, który musiał opuścić swą rodzinną ziemię. We wstępie poeta pisze o tym następująco: „Około roku 1822 polityka Imperatora Aleksandra, przeciwna wszelkiej wolności, zaczęła się wyjaśniać, gruntować i pewny brać kierunek. W ten czas podniesiono na cały ród polski prześladowanie powszechne, które coraz stawało się gwałtowniejsze i krwawsze. Wystąpił na scenę pamiętny w naszych dziejach senator Novossiltzoff. On pierwszy instynktową i zwierzęcą nienawiść rządu rossyjskiego ku Polakom wyrozumował jak zbawienną i polityczną, wziął ją za podstawę swoich działań, a za cel położył zniszczenie polskiej narodowości. W ten czas całą przestrzeń ziemi od Prosny aż do Dniepru i od Galicyi do Bałtyckiego morza zamknięto i urządzono jako ogromne więzienie. (…)Były wówczas między młodzieżą uniwersytetu różne towarzystwa literackie, mające na celu utrzymanie języka i narodowości polskiej, kongresem wiedeńskim i przywilejami Imperatora zostawionej Polakom. Towarzystwa te, widząc wzmagające się podejrzenia rządu, rozwiązały się wprzód jeszcze, nim ukaz zabronił ich bytu. Ale Novossiltzoff, chociaż w rok po rozwiązaniu się towarzystw przybył do Wilna, udał przed Imperatorem, że je znalazł działające; ich literackie zatrudnienia wystawił jako wyrażny bunt przeciwko rządowi, uwięził kilkaset młodzieży i ustanowił pod swoim wpływem trybunały wojenne na sądzenie studentów. W tajemnej procedurze rosyjskiej oskarżeni nie mają sposobu bronienia się, bo często nie wiedzą, o co ich powołano: bo zeznania nawet komissya według woli swojej jedne przyjmuje i w raporcie umieszcza, drugie uchyla. Novossiltzoff, z władzą nieograniczoną od carewicza Konstantego zesłany, był oskarżycielem, sędzią i katem”.

W Prologu akcja rozgrywa się w celi klasztoru oo. bazylianów w Wilnie, przekształconego przez Rosjan w więzienie. Przy oknie śpi Więzień. O panowanie nad jego duszą walczą duchy dobre i złe. Przybywa Anioł, aby wejrzeć w sny mężczyzny, aby następnie zdać z tego relację jego matce przebywającej w niebie. Anioł martwi się, albowiem nie będzie miał dla niej dobrych wieści:
„Niedobre, nieczułe dziecię! Ziemskie matki twej zasługi, Prośby jej na tamtym świecie Strzegły długo wiek twój młody Od pokusy i przygody: Jako roża, anioł sadów, We dnie kwitnie, w noc jej wonie Bronią senne dziecka skronie Od zarazy i owadów. Nieraz ja na prośbę matki I za pozwoleniem bożem Zstępowałem do twej chatki, Cichy, w cichej nocy cieniu: Zstępowałem na promieniu I stawałem nad twem łożem. […] Chciałem i długo nie śmiałem Ku niebieskiej wracać stronie, Bym nie spotkał twojej matki: Spyta się, jaka nowina Z kuli ziemskiej, z mojej chatki, Jaki sen był mego syna”.

Więzień budzi się i zastanawia się nad tym, jaki jest sens zsyłania na ludzi snów. Czuje się lepiej, ponieważ intuicja podpowiada mu, że zostanie przeznaczony do jakiejś wielkiej misji. Na ścianie pisze, iż dnia 1 listopada 1823 roku, w tym właśnie miejscu, zmarł Gustaw (romantyczny, buntowniczy kochanek z IV części „Dziadów”), a w zamian za to narodził się Konrad (samotnik w walce o ojczyznę, o przywództwo nad narodem – nawet, gdyby miał popaść przez to w konflikt z samym Bogiem).

W scenie I (tzw. więziennej), której akcja rozgrywa się w dniu 24 grudnia tego samego roku (a więc po niespełna dwóch miesiącach od wewnętrznej metamorfozy głównego bohatera), w celi Konrada zbierają się jego więzienni towarzysze, aby wspólnie świętować wigilię Bożego Narodzenia. Mogą sobie na to pozwolić, albowiem pilnuje ich Kapral, który tak, jak i oni, jest Polakiem (zmuszonym do przystąpienia do carskich służb) i pracuje jako strażnik w więzieniu. Wszyscy poznają nowego przybysza – Żegotę, który ślepo wierzy, iż niedługo opuści to miejsce, ponieważ nie brał udziału w żadnym spisku, wystarczy tylko dobrze zapłacić komu trzeba:
„Od dawna słyszałem O jakiemś w Wilnie śledztwie; dom mój blizko drogi. Widać było kibitki latające czwałem, I co noc nas przerażał poczty dżwięk złowrogi. Nieraz gdyśmy wieczorem do stołu zasiedli I któś żartem uderzył w szklankę noża trzonkiem, Drżały kobiety nasze, staruszkowie bledli, Myśląc, że już zajeżdża feldjegier ze dzwonkiem. Lecz nie wiedziałem, kogo szukają i za co, Nie należałem dotąd do żadnego spisku. Sądzę, że rząd to śledztwo wynalazł dla zysku, Że się więżniowie nasi porządpie opłacą I powrócą do domu”.

Naiwność tę studzi Tomasz, który przebywa w więzieniu najdłużej. Opowiada o złych warunkach w więzieniu – o tragicznym wyposażeniu cel oraz ohydnym jedzeniu, a także o torturach, jakimi carscy zausznicy pragną wyciągnąć jak najwięcej informacji podczas przesłuchań. Tomasz proponuje nawet, aby poświęcili się ci, którzy są sierotami albo nie założyli własnych rodzin, ażeby pozostali mogli powrócić do swych domów:
„Bronić się daremnie I śledztwo i sąd cały toczy się tajemnie; Nikomu nie powiedzą, za co oskarżony. Ten, co nas skarżył, naszej ma słuchać obrony; On gwałtem chce nas karać — nie unikniem kary. Został nam jeszcze środek smutny — lecz jedyny: Kilku z nas poświęcimy wrogom na ofiary, I ci na siebie muszą przyjąć wszystkich winy. Ja stałem na waszego towarzystwu czele, Mam obowiązek cierpieć za was przyjaciele: Dodajcie mi wybranych jeszcze kilku braci. Z takich, co są sieroty, starsi, nieżonaci, Których zguba niewiele serc w Litwie zakrwawi. A młodszych, potrzebniejszych z rąk wroga wybawi”.
Nikt jednak nie przystaje na ten pomysł, zostaje on zbyty milczeniem, jak również zmianą tematu.

Jan Sobolewski opowiada, iż wracając ze śledztwa widział kibitki, do których wsiadała polska i litewska młodzież, skąd to miała udać się na zesłanie na Syberię. Pośród tych ludzi Sobolewski dostrzegł swego znajomego – Janczewskiego, który zmienił się nie do poznania – niegdyś wesoły, teraz przypominał wrak człowieka. Jednak ten, pomimo niesprzyjających okoliczności, wchodząc do kibitki, zawołał donośnym głosem: „Jeszcze Polska nie zginęła!”. Sobolewski wspomina także postać Wasilewskiego, który był tak bardzo skatowany, że nie był w stanie wejść do kibitki.

Frejend nabija się z wiary księdza Lwowicza, który przebywa pośród więźniów. Twierdzi, że Boga nie ma, podobnie myśli Jankowski, który dla sprowokowania go śpiewa piosenkę, w której nadaremno wzywa imię Jezusa i Matki Boskiej. Dotychczas milczący Konrad nie wytrzymuje i zabiera głos w sprawie – mówi, iż z religią niekiedy jest „na bakier”, lecz obrażać Maryi w swojej obecności nie zezwoli. Popiera to Kapral:
„Dobrze, że Panu jedno to zostało imię — Choć szuler zgrany wszystko wyrzuci z kalety, Nie zgrał się, póki jedną ma sztukę monety, Znajdzie ją w dzień szczęśliwy, więc z kalety wyjmie, Więc da w handel na procent, Bóg pobłogosławi I większy skarb przed śmiercią, niżli miał, zostawi. To imię, Panie, nie żart więc mnie się zdarzyło. W Hiszpanii, lat temu — o, to dawno było. Więc byłem w legionach, naprzód pod Dąbrowskim, A potem wszedłem w sławny półk Sobolewskiego. (…) O mój Boże! pokój duszy jego! Walny żołnierz — tak — zginął od pięciu kul razem; Nawet podobny Panu. — Otoż — więc z rozkazem Brata Pana, jechałem w miasteczko Łaniego — Jak dziś pamiętam — więc tam byli Francuziska: Ten gra w kości, ten w karty, ten dziewczęta ściska — Nuż beczeć; — każdy Francuz, jak podpije, beczy. Jak zaczną tedy śpiewać wszyscy nic do rzeczy, Siwobrode wąsale takie pieśni tłuste! Aż był wstyd mnie młodemu. […] Ale no Pan dosłuchaj, co się stąd wyświęci. Po zwadzie, poszliśmy spać, wszyscy dobrze cięci. Aż w nocy trąbią na koń, zaczną obóz trwożyć, Francuzi nuż do czapek, i nie mogą włożyć: Bo nie było na co wdziać, bo każdego główka Była ślicznie odcięta nożem jak makówka. Szelma gospodarz porznął jak kury w folwarku; Patrzę, więc moja głowa została na karku; W czapce kartka łacińska, pismo nie wiem czyje: „Vivat Polonus, unus defensor Mariae". Otoż widzisz Pan, że ja tem imieniem żyję”.

Zbliża się północ, a więc „godzina Konrada”, wobec tego ten zaczyna być myślami gdzieś indziej. Wpierw odśpiewuje pieśń zemsty, w której mówi o zemście na wrogu – nieważne, czy z Bogiem czy bez Niego. Duszę wroga należy zanieść na samo dno piekła, a tam ją mocno przydusić, aby pozbawić ją nieśmiertelności. Ksiądz nazywa tę pieśń pogańską, zaś Kapral – szatańską. Konrad czuje, że unosi się ponad całą ludzkość i niczym orzeł, rozpościerając swe skrzydła, dostrzega przeszłość, jak i przyszłość swego narodu. Przeszkadza jedynie czarny kruk, który zasłania mu widoki. Słowa te układają się w tzw. małą improwizację. Po tych słowach Kapral nakazuje więźniom rozbiec się do swych cel, ponieważ słychać kroki strażników.

W scenie II, tzw. Wielkiej Improwizacji, Konrad wzywa Boga na pojedynek, nakazuje Mu powierzyć sobie władzę nad światem, twierdzi, że on zrobi to lepiej. Nie wierzy w miłosierdzie Boga – jeżeli ten na liczne prośby cierpiących Polaków nie umie lub nie chce odmienić ich losu. Rzuca mu rękawicę, chcę z nim walczyć nie na rozumy, a na serca. Czuje się na tyle silny, aby poprowadzić swój naród i go wybawić. Konrad zarzuca Bogu milczenie:
„Milczysz, milczysz! Wiem teraz, jam Cię teraz zbadał, Zrozumiałem, coś ty jest, i jakeś ty władał. Kłamca, kto Ciebie nazywał miłością, Ty jesteś tylko mądrością. Ludzie myślą, nie sercem, Twych dróg się dowiedzą; Myślą, nie sercem, składy broni twej wyśledzą. Ten tylko, kto się wrył w księgi, W metal, w liczbę, w trupie ciało, Temu się tylko udało Przywłaszczyć część twej potęgi. Znajdzie truciznę, proch, parę, Znajdzie blaski, dymy. huki, Znajdzie prawność, i złą wiarę Na mędrki i na nieuki. Myślom oddałeś świata użycie, Serca zostawiasz na wiecznej pokucie, Dałeś mnie najkrótsze życie I najmocniejsze uczucie”.

Konrad pełen jest pychy i niemalże do końca dopełniłby swego bluźnierstwa, a przez to skazał sam siebie na wieczne potępienie, gdyby nie Boska interwencja (najprawdopodobniej), ponieważ bez tego Konrad z pewnością dokończył rozpoczęte przez siebie zdanie i przyrównał Boga do cara, jednak to ostatnie słowo wypowiada za niego diabeł.

W scenie III ksiądz Piotr odprawia egzorcyzmy nad opętaną przez diabły duszą Konrada. Chce wziąć na siebie wszystkie jego winy i bluźnierstwa, ponieważ czuje, że to człowiek powołany do wielkiej misji, który po prostu się pogubił. Diabeł, który siedzi w więźniu, przemawia do księdza różnymi językami i naigrawa się z niego. Poza tym – pod przymusem księdza – wyznaje, że w klasztorze obok, u dominikanów, więziony jest młody człowiek, Rollison, który przechodzi przez ciężkie tortury. Opętany Konrad doradza mu samobójstwo przez rzucenie się w przepaść.

W scenie IV pojawia się postać Ewy, młodej dziewczyny mieszkającej pode Lwowem. Modli się ona za polskich studentów, którzy zostali zabrani wgłąb Rosji, a także za poetę, którego wiersze czytała (być może chodzi tutaj o Konrada). Następnie zasypia, a w czasie snu ma widzenie, iż zbiera kwiaty (róże) i przyozdabia nimi skronie Matki Boskiej. Ta jednak przekazuje je Jezusowi, a Ten natomiast rzuca kwiaty na Ewę. Jedna z róż ożywa i skarży się, że wyrwano ją z „rodzinnej trawki” (być może jest to symbol Polaków, którzy muszą przebywać z dala od ojczyzny). Pocieszeniem jest jednak to, że róże te służyć miały nikomu innemu, jak samej Matce Bożej!

W scenie V widzenie ma modlący się ksiądz Piotr, który pełen jest pokory wobec Boga. Widzi on zesłańców podążających na Sybir, lecz spostrzega, że jeden z nich ucieka po to, aby wybawić naród. Jest to wizja nadejście tajemniczego Odkupiciela, który nosić ma tajemnicze imię „czterdzieści i cztery” (może chodzić o Konrada, lecz niekoniecznie). Polska zostaje tu porównana do Chrystusa, który został przybity do krzyża (przyrównanie do trzech zaborców), bo namiestnik rzymski Piłat umył od tego ręce (aluzja do tego, w jaki sposób obeszła się z Polakami Francja). Płaczącą po swym Synu matką jest Wolność. Podobnie jednak jak Mesjasz – Polska zmartwychwstanie. Wpierw jednak musi dużo wycierpieć:
„Ach Panie! to nasze dzieci, Tam na północ — Panie, Panie! Takiż to los ich — wygnanie! I dasz ich wszystkich wygubić za młodu, I pokolenie nasze zatracisz do końca? Patrz — ha — to dziecię uszło — rośnie — to obrońca! Wskrzesiciel narodu — Z matki obcej, krew jego, dawne bohatery. A imię jego będzie czterdzieści i cztery. Panie! czy przyjścia jego nie raczysz przyśpieszyć? Lud mój pocieszyć? Nie! lud wycierpi. — Widzę ten motłoch — tyrany, Zbojce — biegę — porwali — mój Naród związany. Cała Europa wlecze, nad nim się urąga — „Na trybunał!" - Tam zgraja niewinnego wciąga. Na trybunale gęby, bez serc, bez rąk: sędzię — To jego sędzię! Krzyczą Gai, Gai sądzić będzie. Gai w nim winy nie znalazł i umywa ręce, A króle krzyczą: „potęp" i wydaj go męce; Krew jego spadnie na nas i na syny nasze: Krzyżuj syna Maryi, wypuść Barabasza: Ukrzyżuj, on cesarza koronę znieważa, Ukrzyżuj, bo powiemy, żeś ty wróg cesarza. Gai wydał — już porwali — już niewinne skronie Zakrwawione, w szyderskiej, cierniowej koronie, Podnieśli przed świat cały, — i ludy się zbiegły, Gai krzyczy: oto naród wolny, niepodległy! Ach Panie, już widzę krzyż — ach jak długo, długo Musi go nosić — Panie, zlituj się nad sługą. Daj mu siły, bo w drodze upadnie i skona. Krzyż ma długie na całą Europę ramiona, Z trzech wyschłych ludów, jak z trzech twardych drzew ukuty”.

W scenie VI nocne widzenie ma senator Nowosilcow, protegowany cara, który rządny jest chwały i majątku. W swoim śnie widzi wpierw tłumy ludzi, które się mu kłaniają. Sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy car nagle odwraca się od niego, wówczas owe tłumy zaczynają się z niego śmiać i wszyscy go opuszczają. Nowosilcow pod wpływem tego snu, podsycany i dręczony przez diabły, upada na podłogę. Diabły komentują zajście:
„Teraz duszę ze zmysłów wydrzem, jak z okucia Psa złego. Lecz niecałkiem, nałożym kaganiec: Na wpół zostawim w ciele, by nie tracił czucia, Drugą połowę wleczmy aż na świata kraniec, Gdzie się doczesność kończy, a wieczność zaczyna, Gdzie z sumieniem graniczy piekielna kraina; I złe psisko uwiążem tam, ua pograniczu: Tam pracuj ręko moja, tam świstaj mój biczu. Nim trzeci kur zapieje, musim z tej męczarni Wrócić zmordowanego, skalanego ducha, Znowu przykuć do zmysłów, jako do łańcucha, I znowu w ciele zamknąć, jako w brudnej psiarni”.

W scenie VII akcja przenosi się do salonu warszawskiego, w którym to przy jednym stoliku siedzą ludzie z wyższych sfer – bogate damy, arystokracja, generałowie i literaci, rozmawiają po francusku, o sprawach zupełnie nieważnych, błahych, próżnych. Przy drzwiach stoją patrioci, którzy chcą spiskować przeciw zaborcy. Jeden z nich, Alfred, opowiada historię o Cichowskim – człowieku, którego uznano za zmarłego (bo tak zaaranżowali to Rosjanie, by wyglądało na to, że mężczyzna się utopił), a który w czasie swej nieobecności był przez sześć lat więziony. Kiedy po tym czasie odprowadzono go do domu, nie mógł się odnaleźć na wolności, nie był już tym samym człowiekiem. Któryś z arystokracji z przekąsem odpowiada, że to nie jest dobra historia do opisania jej w formie poezji, albowiem jest ona zbyt prozaiczna, a także Polacy wolą czytać o rzeczach przyjemnych. Znajdujący się przy drzwiach Wysocki porównuje polski naród do lawy, która z zewnątrz jest ostygła, lecz w środku wciąż żarzą się iskry – sedno sprawy tkwi w tym, by te iskry wzniecić i wynieść na wierzch tej zastygłej powierzchni:
„Nasz naród jak lawa, Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa, Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi, Plwajmy na tę skorupę i zstąpamy do głębi”.

W scenie VIII do senatora Nowosilcowa w Wilnie przychodzi niewidoma kobieta, która jest matką Rollisona, domaga się widzenia z synem. Senator udaje, iż nie wie, o co chodzi. Odsyła więc kobietę z kwitkiem. Zastanawia się, kto mógł powiedzieć jej o tym, gdzie znajduje się jej syn. W końcu wychodzi na jaw, iż był to ksiądz Piotr, jednak ten nie chce się przyznać, skąd o tym wie, przez co zostaje dwukrotnie spoliczkowany przez dwóch zauszników Nowosilcowa – Doktora oraz Bajkowa. Ksiądz przepowiada im rychłą śmierć:
„Panie, odpuść mu, Panie, on nie wie, co zrobił! Ach bracie, tą złą radą tyś sam się już dobił. Dziś ty staniesz przed Bogiem. […] Bracie, i ty poszedłeś za jego przykładem! Policzone dni twoje, pójdziesz jego śladem”.
Doktor podpowiada Senatorowi, aby otworzyć okno w celi Rollisona i tym samym upozorować jego samobójstwo, na co carski namiestnik wyraża zgodę.

Następuje scena balu u senatora, pary tańczą menueta z „Don Juana”, jedynie nieliczni patrioci przypatrują się temu z obrzydzeniem. Pojawiają się pomysły, aby zabić Nowosilcowa, lecz rosyjski urzędnik, Bestużew przepowiada, że nic to nie da, gdyż przyjdzie na jego miejsce inny, a nie uchroni to Polaków przed krwawymi represjami z tego powodu:
„Coż stąd, jednego łotra zgładzić, Lub obić — co za zysk? Oni wyszukują przyczyny, By uniwersytety znieść, Krzyknąć, że ucznie jakobiny, I waszą młodzież zjeść. […] Cesarz ma u nas liczne psiarnie, Cóż, że ten zdechnie pies”.

Ponownie przychodzi do Senatora matka Rollisona, która ubliża mu z powodu jego okrucieństwa, albowiem dowiedziała się, iż jej syn został wypchnięty z okna i że nie żyje. Ksiądz Piotr uspokaja kobietę, mówiąc, że młodzieniec wciąż żyje.

Tymczasem rażony piorunem ginie Doktor – spełnia się zatem przepowiednia. Nowosilcow – w obliczu tych wydarzeń – zezwala księdzu zajść do rannego Rollisona. Po drodze ksiądz spotyka Konrada, który prowadzony jest właśnie na śledztwo. Konrad przekazuje mu swój pierścień po to, aby za pieniądze pochodzące z jego sprzedaży wspomóc biednych oraz odprawić mszę za dusze w czyśćcu cierpiące. W zamian za ten dar ksiądz przepowiada Konradowi, iż zostanie zesłany wgłąb Rosji, lecz tam szukać ma swojego duchowego przewodnika, który jako pierwszy powita go „w imię Boże”:
„Za pierścionek ja ci dam przestrogę. Ty pojedziesz w daleką, nieznajomą drogę, Będziesz w wielkich, bogatych i rozumnych tłumie, Szukaj męża, co więcej, niżli oni umie; Poznasz, bo cię powita pierwszy w Imię Boże. Słuchaj, co powie...”.

W scenie IX – po roku od wydarzeń, jakie zaszły w Prologu – a więc 1 listopada 1824 roku znów następuje obrzęd Dziadów. Guślarz wraz z kobietą, której ostatnio objawiło się Widmo, próbują wywołać je znów, lecz się to im nie udaje. Wedle Guślarza może to być spowodowane tym, iż ostatnim razem wcale nie był on umarły, lecz żywy, a może zmienił swą wiarę lub imię (prawdopodobnie tyczy się to Gustawa, który przemianował siebie na Kordiana oraz porzucił dawne idee, poświęcając się wyłącznie walkę o ojczyznę). Oboje spostrzegają kibitki jadące na północ. Kobieta spostrzega tam mężczyznę, którego widmo chciała wywołać.

prawa autorskie: Crib.pl, Michał Ziobro

Opracowanie: Marta Akuszewska

DZIADY CZ. III - Martyrologia Narodu Polskiego w III części Dziadów

Pod pojęciem „martyrologia” kryje się inne, dużo bardziej wymowne: „męczeństwo”. Ikoną męczeństwa tu, na ziemi, pośród innych ludzi i innych narodów, jest wedle Mickiewicza naród polski. Naród jednocześnie cierpiący i wybrany – niczym Jezus Chrystus, umiłowany syn Boga Ojca, a jednocześnie posłany przez Niego samego na śmierć. Męczeństwo Polaków nie ma być zatem daremnym wysiłkiem i upokorzeniem, a raczej drogą ku odkupieniu win pozostałych krajów świata oraz własnemu zbawieniu. Taką koncepcję prezentuje w III części „Dziadów” sam Mickiewicz.

W dramacie nie brak zatem osobistych przesłanek autora, jego prywatnych refleksji i bolesnych wspomnień. Te znajdują się już w Przedmowie, w której zawarty jest pełen kontekst historyczno-obyczajowy wydarzeń towarzyszących akcji utworu, która dzieje się w latach 1823-1824. W tym czasie przypadły bowiem rządy absolutne cara rosyjskiego i krwawe prześladowania jego zausznika Nowosilcowa, który stacjonował jako namiestnik na ziemiach polskich. Prześladowania te dotknęły dotkliwie przede wszystkim młodzież wileńską, skupioną wokół uniwersytetu oraz tajnych stowarzyszeń filozoficzno-literackich, a do takich przynależał m.in. Mickiewicz. Poeta prześladowania te przyrównuje do rzezi niewiniątek zarządzonej przez Heroda (historia znana z Biblii).

W Dedykacji natomiast Mickiewicz zwraca się bezpośrednio do towarzyszy wspólnej niedoli, tj. wspomina z imienia i nazwiska swych poległych przyjaciół – Jana Sobolewskiego, Cypriana Daszkiewicza oraz Feliksa Kółakowskiego. Autor „Dziadów” nadaje im wszystkim miano „narodowej sprawy męczenników”.

Opis cierpień narodu polskiego rozpoczyna się już w Prologu oraz w scenie I dramatu, gdzie ma miejsce schadzka więźniów z okazji obchodów wigilii Bożego Narodzenia. Spotykają się oni, aby nie tylko spędzić wspólnie to tradycyjne katolickie polskie święto, ale także by wymienić się różnymi spostrzeżeniami i obserwacjami na temat represji carskich urzędników stosowanych wobec wileńskiej młodzieży. Pojawia się zatem tragiczna historia Janczewskiego (opowiedziana przez Sobolewskiego), który w akcie rozpaczy, a jednocześnie silnej determinacji, prowadzony na śmierć, zakuty w ciężkie łańcuchy, wyrywa się z trzykrotnym okrzykiem: „Jeszcze Polska nie zginęła!”. Niemniej dramatyczny jest los Wasilewskiego, który z powodu braku sił związanym ze wcześniejszym skatowaniem go w trakcie śledztwa, nie może samodzielnie dostać się do kibitki mającej zawieźć go wgłąb Rosji, aż na mroźną i surową Syberię. Podobnie smutna historia przydarzyła się Cichowskiemu (o tym opowiada Adolf w scenie VII, podczas balu u Senatora) – człowiekowi, który pewnego dnia został porwany przez Rosjan i przez długi czas katowany. Wreszcie udało mu się wrócić do swego domu, lecz nigdy więcej nie doszedł do stanu normalności, od tej pory miał ciągłe lęki wobec wszystkich napotkanych ludzi, nawet rodzina wydawała mu się zupełnie obca.

Trwogę i rozpacz wzbudzać ma również historia młodego chłopaka – Rollisona, który znajduje się więziony w celi w odrębnej wieży klasztoru. Cierpienia tego dopełnia w zupełności żal i boleść jego matki, która wielokrotnie interweniuje u Nowosilcowa o przychylność dla jej syna – tym bardziej wzruszająca i smutna jest jej naiwność i ślepa wiara w to, że senatorowi zależy na uwolnieniu chłopca i że można mu zaufać. Zdecydowanie najbardziej kulminacyjnym punktem i zwrotem akcji w tej historii jest ponowne przybycie niewidomej matki, jej wtargnięcie na bal u Senatora i wygarnięcie mu wszystkich win tuż po tym, gdy dowiedziała się, że Rollison został wypchnięty z okna i przez to się zabił – jak uspokaja ją jednak ksiądz Piotr – chłopiec przeżył.

Podczas balu w scenie VII jeden z patriotów, Wysocki, wypowiada się na temat Polaków w sposób następujący: „Nasz naród jak lawa, z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa, Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi; Pluwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi”. Słowa te poświadczać mogą jedynie fakt, że w Polakach drzemie ogromna siła, która w danym momencie historycznym zostaje po prostu wystawiona na ciężką próbę – próbę wytrzymałości i wierności, niczym biblijny Hiob, na którego zesłano wiele nieszczęść i cierpień. Zesłał je sam Bóg, a wszystko po to, by przekonać nie tyle siebie, co przede wszystkim szatana, że Hiob nie ugnie się tak łatwo i pozostanie przy swoim Panu i nie zmieni wyznawanych przez siebie wartości.

Dość smutna scena ma miejsce niemal zupełnie na początku, kiedy więźniowie rozmawiają między sobą i wymieniają się własnymi doświadczeniami oraz zasłyszanymi nowinkami. Wszyscy się wzajemnie uzupełniają w tym i wspierają, a jednocześnie starają się nie dawać nikomu złudnych nadziei. Wszyscy poznają nowego przybysza – Żegotę, który ślepo wierzy, iż niedługo opuści to miejsce, ponieważ nie brał udziału w żadnym spisku, wystarczy tylko dobrze zapłacić komu trzeba, jednak jeden z więźniów, czyli Tomasz, sprowadza go natychmiast na ziemię, ponieważ w więzieniu znajduje się najdłużej, wobec czego czuje się w obowiązku poinformować towarzyszy o ohydnych, nieludzkich wręcz warunkach, w jakich przyszło mu przez cały ten czas mieszkać. Kiedy Tomasz proponuje nawet, aby poświęcili się ci, którzy są sierotami albo nie założyli własnych rodzin, ażeby pozostali mogli powrócić do swych domów, zostaje on zbyty milczeniem i natychmiastową zmianą tematu, nikt nie chce tego dalej ciągnąć.

W scenie V widzenie ma modlący się ksiądz Piotr, który pełen jest pokory wobec Boga. Widzi on zesłańców podążających na Sybir, lecz spostrzega, że jeden z nich ucieka po to, aby wybawić naród. Jest to wizja nadejście tajemniczego Odkupiciela, który nosić ma tajemnicze imię „czterdzieści i cztery” (może chodzić o Konrada, lecz niekoniecznie). Polska zostaje tu porównana do Chrystusa, który został przybity do krzyża (przyrównanie do trzech zaborców), bo namiestnik rzymski Piłat umył od tego ręce (aluzja do tego, w jaki sposób obeszła się z Polakami Francja). Płaczącą po swym Synu matką jest Wolność. Podobnie jednak jak Mesjasz – Polska zmartwychwstanie. Wpierw jednak musi dużo wycierpieć

O tym, do jakiego grzechu może uciec się człowiek opętany przez szatana, a więc siedlisko największego zła, przekonuje nas los Konrada. Konrad, który z pewnością, pomimo swych dobrych intencji i miłości wobec swych uciśnionych rodaków, popełnia grzech najcięższy – bluźnierstwa i to wobec samego Boga, którego omal nie przyrównuje do cara, tj. utożsamianego w tamtym okresie z samym diabłem. Cierpiący za swój naród Konrad jest skłonny dopuścić się nawet tak ogromnego zła, byle tylko wystąpić w imieniu swego narodu.

prawa autorskie: crib.pl

Opracowanie: Marta Akuszewska